Gdy usłyszałam z kim tak naprawdę zaczął rozmowę wstrzymałam
oddech nie wierząc w to co słyszę.
- Miło Cię słyszeć Bieber – powiedział ten pieprzony
szaleniec nie spuszczając ze mnie wzroku. Rozmawiał przez telefon, ale cały czas
patrzył na mnie przez co zaczęłam się robić jeszcze bardziej nerwowa. – Masz
coś nie swojego, ale ja postanowiłem nie być Ci dłużny i również jestem w posiadaniu
Twojej własności – przy tych słowach posłał mi szeroki uśmiech i puścił oczko.
Zrobiło mi się niedobrze. Miałam ochotę kopnąć go w krocze i uciec stąd jak
najszybciej, ale wiedziałam że jeśli bym tak postąpiła to drugi mężczyzna od
razu by zainterweniował. Nie miałam z nimi szans. Cofnęłam się kilka kroków do
tyłu, aż poczułam na plecach zimną ścianę. Zsunęłam się po niej w dół siadając
na brudnej ziemi. Schowałam twarz w dłoniach pozwalając by łzy swobodnie
spływały po moich policzkach.
-Justin pov-
Mój beztroski wypoczynek został przerwany przez ten cholerny
dźwięk telefonu. Nie miałem ochoty go odbierać, ale osoba po drugiej stronie
wcale nie planowała się rozłączyć. Z moich ust wyszła krótka wiązanka
przekleństw po czym sięgnąłem do kieszeni by wyciągnąć irytujące mnie
urządzenie. Zdziwienie pokazało się na mojej twarzy, gdy zobaczyłem, że osobą
która próbowała się do mnie dodzwonić była Alice. Bez namysłu nacisnąłem
zieloną słuchawkę i przyłożyłem iPhona do ucha rozglądając się jednocześnie po
pokoju. Przecież jeszcze niedawno Alice była tutaj razem ze mną.
- Halo? – mój głos nadal był zachrypnięty, ale zignorowałem
to czekając na odpowiedź po drugiej stronie.
- Miło Cię słyszeć Bieber – moje usta samowolnie się
uchyliły, gdy usłyszałem męski, znajomy głos.
- Co do kurwy! – krzyknąłem podnosząc swój tyłek z kanapy.
Zacząłem chodzić w tą i z powrotem jakby miało mi to pomóc w tej sytuacji.
– Masz coś nie swojego, ale ja postanowiłem nie być Ci dłużny i
również jestem w posiadaniu Twojej własności – usłyszałem i od razu wiedziałem,
że to nie są żarty. Koleś z którym miałem do czynienia był zdolny do
wszystkiego. Wierzcie mi lub nie, ale doskonale o tym wiedziałem.
- Gdzie jest Alice? Co z nią zrobiłeś?! – ścisnąłem mocniej
telefon wyobrażając sobie dziewczynę zamkniętą gdzieś, a co najgorsze ranną.
Nie mogłem pozwolić by ją zranili.
- Twoja dupeczka póki co jest bezpieczna, ale kto wie co się
z nią stanie jeśli nie odzyskam…
- Gdzie mam przyjechać? – przerwałem mu nie chcąc tracić czasu na jego kretyńskie
wypowiedzi. Od teraz liczyła się każda sekunda, miałem zamiar dobrze je
wykorzystać.
- Stara kamienica przy jeziorze, masz piętnaście minut – po
tych słowach usłyszałem jedynie przerywany dźwięk sygnalizujący zakończenie
rozmowy.
W pośpiechu założyłem buty i dosłownie wybiegłem z
mieszkania mało co nie przewracając kobiety, która właśnie wchodziła po schodach.
Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem z parkingu.
Kurwa jak ja mam mu powiedzieć, że nie mam
tego czego ode mnie oczekują?
-flashback-
Pusta ulica, gdzie niegdzie poustawiane grupki ludzi, którzy
z niecierpliwością czekali na kolejny w tym miesiącu wyścig. Tym razem przybyło
więcej osób, gdy rozeszła się wieść, że jednym z uczestników ma być Justin
Bieber. Dziewczyny kusiły krótkimi spódniczkami na co obecni mężczyźni
oczywiście zwrócili uwagę. Jednak kiedy w oddali dało się usłyszeć głośny
dźwięk silnika wszystkie głowy zwróciły się w tym kierunku. Kilka sekund
później na ulicy pojawiło się białe auto, a za jego kierownicą Justin. Docisnął
pedał gazu przez co w trybie natychmiastowym znalazł się na wyznaczonym
miejscu. Od razu przy nim pojawiło się kilka roznegliżowanych dziewczyn, które
zachwycały się nim i jego samochodem. Jedna odpychała drugą tylko po to by być
jak najbliżej chłopaka. Nagle koło nich pojawił się Peter, a zaraz za nim Nick.
Obydwoje pracowali przy organizacji nielegalnych wyścigów zbierając przy tym ogromną sumę
pieniędzy. Przywitali się z Justinem i odchodząc na bok zaczeli rozmowę.
- Widzę, że jak zwykle energia Cię rozpiera – zaczął Nick
przyglądając się Justinowi. Ich znajomość zaczęła się właśnie od pierwszego
wyścigu Biebera, a od tamtego czasu minęło już prawie dwa lata.
- Wiesz jak jest, nie mogę się doczekać aż pośle kolejną
osobę na samo dno – zaśmiał się Justin, ale widząc skupione twarze chłopaków
jego uśmiech zszedł z twarzy. Spojrzał na nich pytająco, ale minęło kilka minut
zanim jeden z nim się odezwał.
- Tym razem może być trudniej Bieber – powiedział Peter
przeczesując swoje dłuższe włosy. – Skontaktował się z nami koleś z Nowego
Jorku, słyszał o Tobie i Twoich wyczynach więc postanowił odwiedzić nasze skromne
miasteczko by się z Tobą zmierzyć – wyjaśnił uśmiechając się co chwilę. Znał
Justina i wiedział, że taka forma rywalizacji bardzo go ucieszy. Tak też było
tym razem. Szatyn klasnął w dłonie po czym zaczął nimi pocierać, jeszcze trochę
a jego dłonie zapłonęły by żywym ogniem.
- W takim razie dawajcie mi go tu! – krzyknął przystępując z
nogi na nogę. Był cholernie ciekawy kto był na tyle głupi by przyjeżdżać aż z
Nowego Jorku po swoją porażkę.
- Aha jeszcze jedno Justin, nie myśl sobie, że to jakiś amator.
Ściga się dłużej od Ciebie i mimo, że miał dłuższą przerwę nadal może być dla
Ciebie sporym zagrożeniem – ostrzegł go Peter.
- Nie żartuj – prychnął głośno szatyn. – Zawsze wygrywam
swoje wyścigi. ZAWSZE, rozumiesz?
- Jak sobie chcesz, ale pamiętaj że Cię ostrzegałem –
oznajmił chłopak po czym wraz z Nickiem odeszli widząc, że przeciwnik Biebera
właśnie nadjeżdża.
Ponownie wszystkie pary oczu zwróciły się ku nieznajomemu
samochodowi. Tak naprawdę nikt nie wiedział kim jest mężczyzna za kierownicą, wszyscy
przychodzili tutaj by zobaczyć Justina i jego popisy.
Justin zmrużył lekko oczy, ponieważ światła w samochodzie
świeciły prosto w jego stronę. Nie ruszył się nawet o krok, auto niebezpiecznie
zbliżało się w jego kierunku, ale ten cały czas zachowywał zimną krew.
Przygryzł wargę oczekując, aż osoba zza kierownicy w końcu się ujawni. Po
chwili światła zgasły i na nowo nastała ciemność. Słychać było jedynie
trzaśnięcie drzwiami i ciche kroki zbliżające się w stronę Biebera.
- Ty musisz być Justin – zachrypły głos doszedł do uszu
chłopaka. Uśmiechnął się cwaniacko nie ukazując za bardzo zainteresowania
drugiej osobie.
- We własnej osobie, a Ty to…? – spytał wkładając ręce w
kieszenie spodni. Nagle poczuł, że nie wie co z nimi zrobić.
- Mów mi po prostu Jason – odpowiedział krótko pokazując
przy tym rząd swoich zębów. Nie miał ich idealnie prostych, ale to dodawało mu
charakteru. – Dużo o Tobie słyszałem Justin.
- To ciekawe, bo ja o Tobie wcale – stwierdził szatyn
opierając się o maskę samochodu.
- Nie jestem dobry w opowiastkach poza tym nie przyjechałem
tutaj po to by zawierać nowe znajomości. Mam zamiar wygrać ten wyścig i wrócić
do domu z nowym samochodem – powiedział Jason, a na jego twarzy pojawił się
uśmieszek. Był pewny siebie, tego nie dało się ukryć. Justin oczywiście od razu
zareagował, podszedł blisko chłopaka i patrząc mu w oczy warknął w złości:
- Jesteś tu od kilku minut i już zaczynasz się rządzić.
Wiesz co? Nie podoba mi się to. TY mi się nie podobasz – pchnął Jasona, który
jedynie zachwiał się na nogach. Byli podobnej postury, ale widać było, że gniew
Justina nie robi na nim najmniejszego wrażenia. – I o jaki samochód Ci kurwa
chodzi?!
- Och nikt Ci nie powiedział? – Jason zrobił smutną minkę
udając, że go to cokolwiek ruszyło. Atmosfera między chłopakami zaczęła się
robić coraz gęstsza. Jeden nakręcał drugiego przez co nikt nie był w stanie
powiedzieć jak to się wszystko skończy. – Wygrany zabiera ze sobą samochód
przegranego. Nie stój tak tylko idź wypoleruj maskę swojego auta, nie zamierzam
wracać takim brudasem – zaśmiał się, natomiast Justin już nie panował nad swoim
gniewem. Rzucił się na chłopaka z pięściami, ale ten w porę zorientował się
jaki zamiar ma szatyn i zrobił unik.
- Kurwa ostatni raz Cię ostrzegam! Jesteś tu pieprzonym
gościem i w dupie mam to, że przyjechałeś aż z Nowego Jorku, wrócisz tam z
podkulonym ogonem a na dodatek bez samochodu. Obiecuje Ci to! – krzyknął Justin
i odwracając się na pięcie skierował się do swojego samochodu. Ignorował
spojrzenia wszystkich tutaj zgromadzonych. Wiedział, że taka wymiana zdań była
częścią rozgrzewki, ale czuł, że za bardzo dał się ponieść emocjom. Nie
powinien pokazywać, że tak łatwo można go zdenerwować.
Do wyścigu dzieliło ich kilka minut. Oboje już zajęli
miejsca w samochodach, a na środek wyszła dziewczyna w króciutkich szortach,
topie i z czarno-białą flagą w ręce. Gdy tylko Justin ją zauważył oblizał swoje
wargi i zapalił silnik. Nacisnął na pedał gazu dając znak, że jest gotowy po
czym spojrzał w bok, w stronę Jasona. Przez moment utrzymali ze sobą kontakt
wzrokowy, Justin wypowiedział w jego kierunku bezgłośne „pieprz się” i powrócił
wzrokiem na dziewczynę przed nim. Nie minęła minuta, gdy dziewczyna uniosła
flagę do góry. Ręce Justina zacisnęły się na kierownicy, przez co na dłoniach
widoczne były żyły. Złapał więcej powietrza do płuc widząc jak flaga w szybkim
tempie zostaje opuszczona w dół. Intuicyjnie wcisnął pedał gazu i z piskiem
opon ruszył do przodu. Na początku miał spora przewagę nad Jasonem, ale przy
pierwszym zakręcie jego przeciwnik wyrównał odległość co podziałało Justinowi
na nerwy. Nie miał ochoty przegrywać i wiedział, że musi zrobić wszystko by ten
wyścig wygrać. Gdy pokonywali kolejną prostą szatyn zajechał Jasonowi drogę,
był pewny że w ten sposób zyska parę dodatkowych sekund. Niestety Jason również
miał podobny plan. Skręcił ostro w stronę szatyna uderzając w bok jego
samochodu, a w tym samym czasie Justin wykonał ten sam manewr. Obydwa samochody
okręciły się wokół własnej osi
zatrzymując się dopiero na pobliskim słupie. W oddali słychać było
jedynie krzyk zmieszany z dźwiękiem klaksonu, który był naciskany przez
nieruchomą głowę Jasona. Obydwaj byli nieprzytomni, leżąc w niebezpiecznie
wyglądających pozycjach musieli czekać na pomoc…
-end flashback-
W głowie miałem totalną pustkę. Nie miałem pojęcia jak
wytłumaczyć najważniejszej osobie zajmującej się nielegalnymi wyścigami, że
jego zdobycz, którą miałem mu dostarczyć skończyła na słupie. To miał być mój
ostatni wyścig, byłem wściekły że akurat wtedy musiałem nawalić. Sprawa ucichła
i byłem przekonany, że rozejdzie się po kościach. Jak widać dopadł mnie pech, a
co najgorsze musiała na tym ucierpieć Alice. Co do tego to byłem wręcz
przerażony. Jeśli ktoś miałby zapłacić za ten cały wypadek, to tylko i wyłącznie
ja. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że Ci idioci wplątali w to wszystko
niewinną dziewczynę.
Uderzyłem z całej siły w kierownicę ignorując
ciekawskie spojrzenia przechodniów. Miałem w dupie to czy mnie rozpoznają, nie
obchodziło mnie również czerwone światło, które widniało na sygnalizacji
świetlnej. Bez zastanowienia przycisnąłem pedał gazu starannie omijając
nadjeżdżające w moim kierunku samochody. Miałem wprawę w takich manewrach, więc
po kilku sekundach byłem już na właściwej drodze, całkowicie pustej. Wtedy
zorientowałem się zostało mi niewiele czasu. Na pełnym gazie przejechałem
dalszą część trasy, aż w końcu znalazłem się pod tym cholernym budynkiem. Od
razu zauważyłem znajomy samochód, przełknąłem śline i pewnym krokiem zacząłem
zmierzać do wejścia. Przystanąłem na moment, gdy usłyszałem jakiś dialog. Nie
mogłem dokładnie zrozumieć o co chodzi, ponieważ echo roznosiło się po całym
budynku zniekształcając niektóre słowa. Nagle usłyszałem cichy płacz. Moje
serce momentalnie przyspieszyło bicia, a wargi zrobiły się suche. Wiedziałem,
że to Alice. Bez słowa wszedłem do środka, spojrzałem na dwóch chłopaków
stojących przy kanapie, natomiast przed nimi siedziała Alice. Cała zapłakana z krwawiącą wargą. Kurwa.
OMG.
OdpowiedzUsuńTakiego obrotu spraw się nie spodziewałam..
Jednak jestem cholernie ciekawa jak to się wszystko potoczy. I cieszę się, że tak często dodajesz rozdziały, bo z tego wynika, że niedługo się dowiemy. ♥
A więc czekam niecierpliwie na kolejny. A ten jest świetny!
http://theway-i-feel.blogspot.com/
ooo boże dawaj szybko kolejny nie wytrzymam !!!!!!!! :****
OdpowiedzUsuńdodawaj szybko! <3
OdpowiedzUsuńooo :O czegoś takiego się nie spodziewałam xd :D czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńcos czuje,ze kolejny rozdzial bedzie epicki.czekam ;D
OdpowiedzUsuńHej,
OdpowiedzUsuńChcę zaprosić Cię na nowe opowiadanie o Justinie Bieberze. Pojawił się już prolog i liczę, że zaglądniesz na niego i zostawisz komentarz. Serdecznie zapraszam na: wariness-purpose.blogspot.com :)
P.S. OMG ;o Niech Justin jak najszybciej uratuje Alice! Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się szybko :) :*
Justin uratuje Alice, to nie może się tak skończyć :O Rozdział super, szybko dodawaj następny! Życzę weny i pozdrawiam :)) ~@luvdemz
OdpowiedzUsuńO_O Cuuuudo. Czekam na nn.
OdpowiedzUsuń*,*
Pozdro Mikusia...
http://u-smile-i-smileee.blogspot.com/ Zapraszam do siebie dopiero zaczynam :DD
OdpowiedzUsuń