sobota, 8 czerwca 2013

Twelve.



Gdy usłyszałam z kim tak naprawdę zaczął rozmowę wstrzymałam oddech nie wierząc w to co słyszę.
- Miło Cię słyszeć Bieber – powiedział ten pieprzony szaleniec nie spuszczając ze mnie wzroku. Rozmawiał przez telefon, ale cały czas patrzył na mnie przez co zaczęłam się robić jeszcze bardziej nerwowa. – Masz coś nie swojego, ale ja postanowiłem nie być Ci dłużny i również jestem w posiadaniu Twojej własności – przy tych słowach posłał mi szeroki uśmiech i puścił oczko. Zrobiło mi się niedobrze. Miałam ochotę kopnąć go w krocze i uciec stąd jak najszybciej, ale wiedziałam że jeśli bym tak postąpiła to drugi mężczyzna od razu by zainterweniował. Nie miałam z nimi szans. Cofnęłam się kilka kroków do tyłu, aż poczułam na plecach zimną ścianę. Zsunęłam się po niej w dół siadając na brudnej ziemi. Schowałam twarz w dłoniach pozwalając by łzy swobodnie spływały po moich policzkach.


-Justin pov-

Mój beztroski wypoczynek został przerwany przez ten cholerny dźwięk telefonu. Nie miałem ochoty go odbierać, ale osoba po drugiej stronie wcale nie planowała się rozłączyć. Z moich ust wyszła krótka wiązanka przekleństw po czym sięgnąłem do kieszeni by wyciągnąć irytujące mnie urządzenie. Zdziwienie pokazało się na mojej twarzy, gdy zobaczyłem, że osobą która próbowała się do mnie dodzwonić była Alice. Bez namysłu nacisnąłem zieloną słuchawkę i przyłożyłem iPhona do ucha rozglądając się jednocześnie po pokoju. Przecież jeszcze niedawno Alice była tutaj razem ze mną.
- Halo? – mój głos nadal był zachrypnięty, ale zignorowałem to czekając na odpowiedź po drugiej stronie.
- Miło Cię słyszeć Bieber – moje usta samowolnie się uchyliły, gdy usłyszałem męski, znajomy głos.
- Co do kurwy! – krzyknąłem podnosząc swój tyłek z kanapy. Zacząłem chodzić w tą i z powrotem jakby miało mi to pomóc w tej sytuacji.
– Masz coś nie swojego, ale ja postanowiłem nie być Ci dłużny i również jestem w posiadaniu Twojej własności – usłyszałem i od razu wiedziałem, że to nie są żarty. Koleś z którym miałem do czynienia był zdolny do wszystkiego. Wierzcie mi lub nie, ale doskonale o tym wiedziałem.
- Gdzie jest Alice? Co z nią zrobiłeś?! – ścisnąłem mocniej telefon wyobrażając sobie dziewczynę zamkniętą gdzieś, a co najgorsze ranną. Nie mogłem pozwolić by ją zranili.
- Twoja dupeczka póki co jest bezpieczna, ale kto wie co się z nią stanie jeśli nie odzyskam…
- Gdzie mam przyjechać? – przerwałem  mu nie chcąc tracić czasu na jego kretyńskie wypowiedzi. Od teraz liczyła się każda sekunda, miałem zamiar dobrze je wykorzystać.
- Stara kamienica przy jeziorze, masz piętnaście minut – po tych słowach usłyszałem jedynie przerywany dźwięk sygnalizujący zakończenie rozmowy.
W pośpiechu założyłem buty i dosłownie wybiegłem z mieszkania mało co nie przewracając kobiety, która właśnie wchodziła po schodach. Wsiadłem do samochodu i z piskiem opon wyjechałem z parkingu.  
Kurwa jak ja mam mu powiedzieć, że nie mam tego czego ode mnie oczekują?


-flashback-
Pusta ulica, gdzie niegdzie poustawiane grupki ludzi, którzy z niecierpliwością czekali na kolejny w tym miesiącu wyścig. Tym razem przybyło więcej osób, gdy rozeszła się wieść, że jednym z uczestników ma być Justin Bieber. Dziewczyny kusiły krótkimi spódniczkami na co obecni mężczyźni oczywiście zwrócili uwagę. Jednak kiedy w oddali dało się usłyszeć głośny dźwięk silnika wszystkie głowy zwróciły się w tym kierunku. Kilka sekund później na ulicy pojawiło się białe auto, a za jego kierownicą Justin. Docisnął pedał gazu przez co w trybie natychmiastowym znalazł się na wyznaczonym miejscu. Od razu przy nim pojawiło się kilka roznegliżowanych dziewczyn, które zachwycały się nim i jego samochodem. Jedna odpychała drugą tylko po to by być jak najbliżej chłopaka. Nagle koło nich pojawił się Peter, a zaraz za nim Nick. Obydwoje pracowali przy organizacji  nielegalnych wyścigów zbierając przy tym ogromną sumę pieniędzy. Przywitali się z Justinem i odchodząc na bok zaczeli rozmowę.
- Widzę, że jak zwykle energia Cię rozpiera – zaczął Nick przyglądając się Justinowi. Ich znajomość zaczęła się właśnie od pierwszego wyścigu Biebera, a od tamtego czasu minęło już prawie dwa lata.
- Wiesz jak jest, nie mogę się doczekać aż pośle kolejną osobę na samo dno – zaśmiał się Justin, ale widząc skupione twarze chłopaków jego uśmiech zszedł z twarzy. Spojrzał na nich pytająco, ale minęło kilka minut zanim jeden z nim się odezwał.
- Tym razem może być trudniej Bieber – powiedział Peter przeczesując swoje dłuższe włosy. – Skontaktował się z nami koleś z Nowego Jorku, słyszał o Tobie i Twoich wyczynach więc postanowił odwiedzić nasze skromne miasteczko by się z Tobą zmierzyć – wyjaśnił uśmiechając się co chwilę. Znał Justina i wiedział, że taka forma rywalizacji bardzo go ucieszy. Tak też było tym razem. Szatyn klasnął w dłonie po czym zaczął nimi pocierać, jeszcze trochę a jego dłonie zapłonęły by żywym ogniem.
- W takim razie dawajcie mi go tu! – krzyknął przystępując z nogi na nogę. Był cholernie ciekawy kto był na tyle głupi by przyjeżdżać aż z Nowego Jorku po swoją porażkę.
- Aha jeszcze jedno Justin, nie myśl sobie, że to jakiś amator. Ściga się dłużej od Ciebie i mimo, że miał dłuższą przerwę nadal może być dla Ciebie sporym zagrożeniem – ostrzegł go Peter.
- Nie żartuj – prychnął głośno szatyn. – Zawsze wygrywam swoje wyścigi. ZAWSZE, rozumiesz?
- Jak sobie chcesz, ale pamiętaj że Cię ostrzegałem – oznajmił chłopak po czym wraz z Nickiem odeszli widząc, że przeciwnik Biebera właśnie nadjeżdża.
Ponownie wszystkie pary oczu zwróciły się ku nieznajomemu samochodowi. Tak naprawdę nikt nie wiedział kim jest mężczyzna za kierownicą, wszyscy przychodzili tutaj by zobaczyć Justina i jego popisy.
Justin zmrużył lekko oczy, ponieważ światła w samochodzie świeciły prosto w jego stronę. Nie ruszył się nawet o krok, auto niebezpiecznie zbliżało się w jego kierunku, ale ten cały czas zachowywał zimną krew. Przygryzł wargę oczekując, aż osoba zza kierownicy w końcu się ujawni. Po chwili światła zgasły i na nowo nastała ciemność. Słychać było jedynie trzaśnięcie drzwiami i ciche kroki zbliżające się w stronę Biebera.
- Ty musisz być Justin – zachrypły głos doszedł do uszu chłopaka. Uśmiechnął się cwaniacko nie ukazując za bardzo zainteresowania drugiej osobie.
- We własnej osobie, a Ty to…? – spytał wkładając ręce w kieszenie spodni. Nagle poczuł, że nie wie co z nimi zrobić.
- Mów mi po prostu Jason – odpowiedział krótko pokazując przy tym rząd swoich zębów. Nie miał ich idealnie prostych, ale to dodawało mu charakteru. – Dużo o Tobie słyszałem Justin.
- To ciekawe, bo ja o Tobie wcale – stwierdził szatyn opierając się o maskę samochodu.
- Nie jestem dobry w opowiastkach poza tym nie przyjechałem tutaj po to by zawierać nowe znajomości. Mam zamiar wygrać ten wyścig i wrócić do domu z nowym samochodem – powiedział Jason, a na jego twarzy pojawił się uśmieszek. Był pewny siebie, tego nie dało się ukryć. Justin oczywiście od razu zareagował, podszedł blisko chłopaka i patrząc mu w oczy warknął w złości:
- Jesteś tu od kilku minut i już zaczynasz się rządzić. Wiesz co? Nie podoba mi się to. TY mi się nie podobasz – pchnął Jasona, który jedynie zachwiał się na nogach. Byli podobnej postury, ale widać było, że gniew Justina nie robi na nim najmniejszego wrażenia. – I o jaki samochód Ci kurwa chodzi?!
- Och nikt Ci nie powiedział? – Jason zrobił smutną minkę udając, że go to cokolwiek ruszyło. Atmosfera między chłopakami zaczęła się robić coraz gęstsza. Jeden nakręcał drugiego przez co nikt nie był w stanie powiedzieć jak to się wszystko skończy. – Wygrany zabiera ze sobą samochód przegranego. Nie stój tak tylko idź wypoleruj maskę swojego auta, nie zamierzam wracać takim brudasem – zaśmiał się, natomiast Justin już nie panował nad swoim gniewem. Rzucił się na chłopaka z pięściami, ale ten w porę zorientował się jaki zamiar ma szatyn i zrobił unik.
- Kurwa ostatni raz Cię ostrzegam! Jesteś tu pieprzonym gościem i w dupie mam to, że przyjechałeś aż z Nowego Jorku, wrócisz tam z podkulonym ogonem a na dodatek bez samochodu. Obiecuje Ci to! – krzyknął Justin i odwracając się na pięcie skierował się do swojego samochodu. Ignorował spojrzenia wszystkich tutaj zgromadzonych. Wiedział, że taka wymiana zdań była częścią rozgrzewki, ale czuł, że za bardzo dał się ponieść emocjom. Nie powinien pokazywać, że tak łatwo można go zdenerwować. 

Do wyścigu dzieliło ich kilka minut. Oboje już zajęli miejsca w samochodach, a na środek wyszła dziewczyna w króciutkich szortach, topie i z czarno-białą flagą w ręce. Gdy tylko Justin ją zauważył oblizał swoje wargi i zapalił silnik. Nacisnął na pedał gazu dając znak, że jest gotowy po czym spojrzał w bok, w stronę Jasona. Przez moment utrzymali ze sobą kontakt wzrokowy, Justin wypowiedział w jego kierunku bezgłośne „pieprz się” i powrócił wzrokiem na dziewczynę przed nim. Nie minęła minuta, gdy dziewczyna uniosła flagę do góry. Ręce Justina zacisnęły się na kierownicy, przez co na dłoniach widoczne były żyły. Złapał więcej powietrza do płuc widząc jak flaga w szybkim tempie zostaje opuszczona w dół. Intuicyjnie wcisnął pedał gazu i z piskiem opon ruszył do przodu. Na początku miał spora przewagę nad Jasonem, ale przy pierwszym zakręcie jego przeciwnik wyrównał odległość co podziałało Justinowi na nerwy. Nie miał ochoty przegrywać i wiedział, że musi zrobić wszystko by ten wyścig wygrać. Gdy pokonywali kolejną prostą szatyn zajechał Jasonowi drogę, był pewny że w ten sposób zyska parę dodatkowych sekund. Niestety Jason również miał podobny plan. Skręcił ostro w stronę szatyna uderzając w bok jego samochodu, a w tym samym czasie Justin wykonał ten sam manewr. Obydwa samochody okręciły się wokół własnej osi  zatrzymując się dopiero na pobliskim słupie. W oddali słychać było jedynie krzyk zmieszany z dźwiękiem klaksonu, który był naciskany przez nieruchomą głowę Jasona. Obydwaj byli nieprzytomni, leżąc w niebezpiecznie wyglądających pozycjach musieli czekać na pomoc…
-end flashback-


W głowie miałem totalną pustkę. Nie miałem pojęcia jak wytłumaczyć najważniejszej osobie zajmującej się nielegalnymi wyścigami, że jego zdobycz, którą miałem mu dostarczyć skończyła na słupie. To miał być mój ostatni wyścig, byłem wściekły że akurat wtedy musiałem nawalić. Sprawa ucichła i byłem przekonany, że rozejdzie się po kościach. Jak widać dopadł mnie pech, a co najgorsze musiała na tym ucierpieć Alice. Co do tego to byłem wręcz przerażony. Jeśli ktoś miałby zapłacić za ten cały wypadek, to tylko i wyłącznie ja. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, że Ci idioci wplątali w to wszystko niewinną dziewczynę.
Uderzyłem z całej siły w kierownicę ignorując ciekawskie spojrzenia przechodniów. Miałem w dupie to czy mnie rozpoznają, nie obchodziło mnie również czerwone światło, które widniało na sygnalizacji świetlnej. Bez zastanowienia przycisnąłem pedał gazu starannie omijając nadjeżdżające w moim kierunku samochody. Miałem wprawę w takich manewrach, więc po kilku sekundach byłem już na właściwej drodze, całkowicie pustej. Wtedy zorientowałem się zostało mi niewiele czasu. Na pełnym gazie przejechałem dalszą część trasy, aż w końcu znalazłem się pod tym cholernym budynkiem. Od razu zauważyłem znajomy samochód, przełknąłem śline i pewnym krokiem zacząłem zmierzać do wejścia. Przystanąłem na moment, gdy usłyszałem jakiś dialog. Nie mogłem dokładnie zrozumieć o co chodzi, ponieważ echo roznosiło się po całym budynku zniekształcając niektóre słowa. Nagle usłyszałem cichy płacz. Moje serce momentalnie przyspieszyło bicia, a wargi zrobiły się suche. Wiedziałem, że to Alice. Bez słowa wszedłem do środka, spojrzałem na dwóch chłopaków stojących przy kanapie, natomiast przed nimi siedziała Alice. 
Cała zapłakana z krwawiącą wargą. Kurwa.

9 komentarzy:

  1. OMG.
    Takiego obrotu spraw się nie spodziewałam..
    Jednak jestem cholernie ciekawa jak to się wszystko potoczy. I cieszę się, że tak często dodajesz rozdziały, bo z tego wynika, że niedługo się dowiemy. ♥
    A więc czekam niecierpliwie na kolejny. A ten jest świetny!

    http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo boże dawaj szybko kolejny nie wytrzymam !!!!!!!! :****

    OdpowiedzUsuń
  3. ooo :O czegoś takiego się nie spodziewałam xd :D czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. cos czuje,ze kolejny rozdzial bedzie epicki.czekam ;D

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej,
    Chcę zaprosić Cię na nowe opowiadanie o Justinie Bieberze. Pojawił się już prolog i liczę, że zaglądniesz na niego i zostawisz komentarz. Serdecznie zapraszam na: wariness-purpose.blogspot.com :)

    P.S. OMG ;o Niech Justin jak najszybciej uratuje Alice! Czekam na kolejny i mam nadzieję, że pojawi się szybko :) :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Justin uratuje Alice, to nie może się tak skończyć :O Rozdział super, szybko dodawaj następny! Życzę weny i pozdrawiam :)) ~@luvdemz

    OdpowiedzUsuń
  7. O_O Cuuuudo. Czekam na nn.
    *,*
    Pozdro Mikusia...

    OdpowiedzUsuń
  8. http://u-smile-i-smileee.blogspot.com/ Zapraszam do siebie dopiero zaczynam :DD

    OdpowiedzUsuń