środa, 22 maja 2013

Five.




W nocy nie mogłam spać. Co chwilę się budziłam, sprawdzałam zegarek, po czym na nowo próbowałam zasnąć. Za którymś razem postanowiłam wyjść do kuchni, by napić się wody. Mając na uwadze to, że mam niespodziewanego gościa starałam się jak najciszej przemieszczać się po kuchni. Oczywiście im bardziej się o to starałam, tym gorzej na tym wychodziłam. Najpierw potknęłam się o krzesło przy blacie, gdy już wymasowałam obolałe miejsce jedna z szafek zaskrzypiała o wiele za głośno, żeby jeszcze było ciekawiej przy otworzeniu lodówki zaczęła wydobywać z siebie dziwne dźwięki. Przechodząc przez ten maraton odgłosów modliłam się w duchu by Justin miał twardy sen. Nalałam do szklanki trochę wody i biorąc ją ze sobą skierowałam się do swojego pokoju. Mimo ciemności twarz Justina była na tyle widoczna bym mogła sprawdzić czy nie zbudziłam go tym hałasowaniem. Nachyliłam się nad nim przyglądając się jak jego twarz spokojnie wyglądała podczas snu. Przypominał małego chłopca. Jego klatka piersiowa co chwilę się podnosiła i opadała, dokładnie to widziałam mimo, że miał na sobie koszulę i podkoszulkę. Wystraszyłam się widząc, że Justin się poruszył. Popędziłam szybko do pokoju jak najciszej zamykając drzwi. Podjęłam kolejną próbę zmuszenia się do snu.
Rano obudziła mnie muzyka, która zdecydowanie przekraczała poziom głośności o tej godzinie. Nie patrząc nawet w lusterko wyszłam z pokoju. W salonie było pusto, koc leżał nieposkładany na ziemi, na stole puste opakowanie po chipsach i pełno okruszków, które również znalazły się na podłodze. Świetnie. Przeczesałam włosy ręką i schyliłam się do dolnej szuflady mojej szafki, by wyciągnąć z niej gumkę do włosów.
- No, no całkiem miłe widoki z rana mi zapewniasz – usłyszałam za sobą męski głos na co od razu podskoczyłam. Przede mną stał Justin w samym ręczniku owiniętym wokół bioder! Gapiłam się na niego jakbym po raz pierwszy widziała chłopaka bez koszulki. No ok, może nie było ich za wielu, ale widok z którym miałam teraz do czynienia był sto razy lepszy od tych poprzednich.
- Em… Cześć! – krzyknęłam, ale zamiast tego z moich ust wydobył się dziwny pisk. Szybko związałam włosy w kitkę i omijając Justina pomaszerowałam do kuchni. Starałam się nie myśleć o tym, że króciutkie spodenki ledwo co zakrywają moje nogi, a Justin paraduje w moim domu prawie że nagi. Chłopak od razu zauważył moje zmieszanie i zaczął chichotać. Nie zwracałam na to uwagi i skupiłam się na przygotowywaniu śniadania.
Szatyn ponownie zniknął w łazience, a po kilku minutach wyszedł już ubrany. Położyłam na stoliku talerz z kanapkami , wzięłam dla siebie jedną i powoli przeżuwając jedzenie obserwowałam jak Justin sprząta ten cały bałagan, który zostawił po sobie w nocy kiedy zapewne dopadł go głód. Gdy już było wystarczająco czysto dołączyłam do chłopaka siadając na kanapie.
- A więc jakie plany na dzisiaj? – zapytał ściągając z kanapki ogórka i wkładając go sobie do ust.
- Zamierzam odwieźć Cię do szpitala, a później…
- Słucham? – Justin wydawał się być co najmniej zdziwiony moją odpowiedzią. Chyba nie myślał, że nic nie zrobię w jego sprawie? Pozwoliłam mu u siebie przenocować, ale to trzeba do końca załatwić. – Nigdzie nie jadę – usłyszałam po chwili na co zmarszczyłam brwi.
- Owszem jedziesz. Trzeba to wszystko odkręcić, a Ty potrzebujesz jeszcze badań kontrolnych – oznajmiłam lekko zirytowana jego postawą. – Nie przyjmuję odmowy – dodałam szybko widząc, że szatyn otwiera usta by coś powiedzieć. Poczułam się dumna, kiedy tak szybko się poddał. Nie miałam ochoty na sprzeczki z samego rana.
- Zrobię to tylko i wyłącznie ze względu na to, że pozwoliłaś mi u siebie przenocować, znaj moją dobroć – zaśmiał się, a szynka wraz z ogórkiem spadła mu na koszulkę. – Nosz kurwa – zaklął głośno podnosząc z ubrania to co mu spadło. Zakryłam usta ręką próbując się nie śmiać, od razu to zauważył.
- Co jest takiego śmiesznego do cholery?! – krzyknął, a właściwie wrzasnął tak, że szklanki stojące na stoliku zadrżały. Mój uśmiech od razu zniknął. Jego humor ot tak nagle się zmienił, a przecież nic złego nie zrobiłam. Tym bardziej nie pozwolę żeby wydzierał się na mnie w moim własnym domu bez powodu. Wstałam bez słowa zabierając ze sobą talerz kanapek. Postawiłam je na kuchennym blacie i usiadłam na jednym z krzesełek tyłem do Justina. Nie chciałam na niego patrzeć w tym momencie. Mimo, że nie byliśmy w tak zażyłych kontaktach, to jednak zabolała mnie jego reakcja. Chłopak nie powinien podnosić głosu na dziewczynę o taką bzdurę. To chore.
- Przepraszam – Justin powiedział to tak cicho, że ledwo usłyszałam jego słowa. – Nie chciałem, naprawdę przepraszam – usłyszałam jego kroki za plecami. Momentalnie poczułam ciepło, które zaczęło się rozchodzić po moim ciele. Spuściłam głowę w dół bawiąc się palcami.
- Ok – szepnęłam nie mając nic więcej do powiedzenia. Nie będę mu przecież teraz prawić kazań o tym jak należy się zachowywać wobec osoby, która nie wyrzuciła go za drzwi i pozwoliła jakoś przetrwać tę noc.
- Popatrz na mnie – jego głos ponownie rozbrzmiał w moich uszach. Już po tak krótkim czasie byłam do niego przyzwyczajona i prawdę mówiąc lubiłam go słuchać. Z takim głosem nie dziwie się, że zrobił karierę.
 Moja głowa nadal była skierowana w dół, po chwili poszedł do mnie  i łapiąc mój podbródek uniósł mi głowę tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.
- Przepraszam – powtórzył po raz kolejny tym razem wpatrując się w moje tęczówki. Zawsze starałam się unikać jego wzroku, ale teraz byłam zmuszona patrzeć przez cały czas tylko na niego.
- Już mówiłam, że ok – powiedziałam bez większych emocji, chociaż w środku aż się kotłowało. Nie wiedziałam jak mam zareagować na tą sytuację. Nigdy żaden chłopak nie podniósł na mnie głosu. No chyba że chodziło o kłótnię, ale zazwyczaj tak to u każdego wygląda.
- Przecież widzę, że coś jest nie tak, jesteś jakaś inna – stwierdził głaszcząc palcem po moim podbródku. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że nadal trzymał na nim palce.
- Wydaje Ci się – wymusiłam na sobie uśmiech po czym zeszłam z krzesełka – Powinniśmy się zbierać – oznajmiłam szukając kluczyków do samochodu.
- Alice?
- Co? – przewróciłam oczami będąc pewna, że nadal będzie drążył poprzedni temat.
- Chyba nie zamierzasz jechać w tej cholernie kuszącej piżamie? – spytał, a ja spojrzałam w dół. Rzeczywiście, nadal miałam na sobie koszulkę i spodenki. Na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Oczywiście nie uszło to uwadze Justina i po chwili zaczął po raz kolejny chichotać.
- Zaraz wracam – rzuciłam znikając za drzwiami swojego pokoju. Wygrzebałam z szafy parę dżinsów, biały podkoszulek, a na nogi wsunęłam trampki. Z kosmetyczki wyciągnęłam kilka podstawowych kosmetyków i zaczęłam się nimi malować. Byłam w połowie tuszowania rzęs kiedy usłyszałam pukanie, a następnie dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek. Było ledwo po dziewiątej, rzadko kiedy mam gości o tej godzinie, więc to pewnie nic ważnego. Jednak na wszelki wypadek postanowiłam poprosić Justina by sprawdził kto to.
- Justin możesz otworzyć?! – krzyknęłam i powróciłam do malowania gdy usłyszałam jego donośne ‘ok.’. Chwilę późnie zza drzwi usłyszałam kobiecy głos. Nie przerywałam nakładania tuszu, ale zaczęłam się zastanawiać skąd kojarzę ten głos. Był bardzo podobny do… O cholera!
Rzuciłam na biurko kosmetyk, który miałam w tej chwili w ręce. Obejrzałam się w lustrze, czy aby na pewno wszystko z ciuchów mam na miejscu. Przeczesałam włosy i chwyciłam za klamkę. Jednym szybkim ruchem otworzyłam drzwi i już po chwili znalazłam się w salonie.
- Cześć mamo – powiedziałam uśmiechając się pomimo skrępowania.
- Cześć kochanie – mama rozłożyła ręce na znak tego, że mam się do niej przytulić. Podeszłam więc i wtuliłam się w jej klatkę piersiową. Chwilę po tym oderwałam się od niej, a wzrok mamy powędrował na stojącego obok nas Justina. Już po mnie.
- A ten młodzieniec to? – zapytała poprawiając swoją torebkę z prawdziwej skóry. Miała totalną obsesję jeśli chodziło o torebki.
- To… To jest Justin – oznajmiłam posyłając jej w miarę naturalny uśmiech. Od tego udawania zaczęły mnie boleć policzki.
- Witaj Justin – powiedziała podając chłopakowi rękę.
- Miło mi Panią poznać – odpowiedział ściskając delikatnie jej dłoń. Patrzyłam na nich modląc się w duchu żeby nie wynikła z tego jakaś niepotrzebna kłótnia. Już i tak było wystarczająco niezręcznie. Po przywitaniu i przedstawieniu się nastała chwila ciszy. Mój wzrok wędrował z mamy na Justina i z Justina z powrotem na mamę.
- Może się czegoś napijesz? – zapytałam w końcu przerywając ciszę. Mama przytakując uśmiechnęła się po czym zajęła miejsce na kanapie. Zaraz po niej zrobił to samo Justin.
Zaraz, zaraz, co on wyprawia?!
- Już wiem po kim Alice odziedziczyła urodę – słowa Justina uderzyły we mnie jakbym właśnie dostała cegłówką w głowę. Nie zdawał sobie sprawy, że wizyta mojej mamy jest rzadkością, a jeśli już dochodzi do takich spotkań to musi być ku temu poważny powód. Takie teksty i komplementy nie uratują nas z tej dziwnej sytuacji.
- Oh dziękuje – zaśmiała się. ZAŚMIAŁA SIĘ z tego kiepskiego tekstu z którego Justin był bardzo dumny patrząc po jego minie. Chyba im obojgu coś zaszkodziło. Mama nigdy nie wdawała się w dobre relacje z moimi nowymi znajomymi dopóki ich wystarczająco nie poznała. A teraz? Justin jest dla niej całkowicie obcą osobą, a w tej chwili sobie siedzą i żartują jakby znali się od lat. Przyglądała się im z szokiem wypisanym na twarzy, nawet tego nie zauważyli tak byli pochłonięci rozmową. A może ja im przeszkadzam?
- Ekhm – odchrząknęłam starając się zwrócić na siebie uwagę. W kilka sekund ich głowy były skierowane w moją stronę. Podałam mamie szklankę z wodą i wcisnęłam się między nich na kanapie. Justin nie przesunął się nawet milimetr przez co jedna noga zwisała mi na jego kolanie. Uśmiechnął się pod nosem na co ja uderzyłam go w ramię.
- Ała a to za co!? – krzyknął masując obolałe miejsce. Idealnie udawał pokazując, że nie wie o co chodzi. Posłałam mu spojrzenie po którym wiedział, że lepiej zrobi jeśli nie będzie się odzywał. Odwróciłam się w stronę mamy, miałam nadzieje, że wyczytam coś z jej twarzy, ale po chwili się poddałam.
- Coś się stało że przyjechałaś? – zapytałam odkręcając wodę i  biorąc większy łyk. Nie wiedziałam czego się spodziewać.
- Pomyślałam, że odwiedzę moją starszą córeczkę – odpowiedziała uśmiechając się do mnie a po chwili zerkając na Justina. – Teraz wiem, że dobrze zrobiłam – uśmiechnęła się jeszcze szerzej patrząc na nas dwoje.
- To znaczy? – zapytałam równocześnie z Justinem po czym spojrzeliśmy na siebie.
- Jesteście tacy uroczy, nawet mówicie to samo w jednym czasie! – oznajmiła z radością, a ja powoli zaczęłam rozumieć o co jej chodzi. Justin chyba też się w tym połapał, ale oczywiście nic z tym nie zrobił.
- Mamo ja i Justin…
- Tak kochanie, jesteście wspaniałą parą! Jak mogłaś mi nie powiedzieć, że poznałaś takiego miłego chłopaka?! – jej radość wydawała się nie mieć końca. Nigdy tak nie reagowała, gdy przedstawiałam jej swoich chłopaków. Podchodziła do nich bardzo neutralnie, czasami nawet negatywnie, ale to już inna historia. Poza tym Justin nie był moim chłopakiem! Owszem, cała ta sytuacja mogła na to wskazywać, wczesny poranek, odwiedziny mamy no i ja z Justinem w jednym mieszkaniu nie dziwie się, że tak to odebrała. Tylko jak jej to teraz wytłumaczyć, że to wszystko jest pomyłką.
- Jesteśmy tylko znajomymi – w końcu Justin zabrał głos. Tymi słowami jedynie sprowadził na nas wielką lawinę gniewu mamy.
- Jak to znajomymi? Od kiedy to znajomi ze sobą sypiają?! – radość mamy od razu zamieniła się w złość. – Alice myślałam, że lepiej Cię wychowałam! – krzyczała przez co nie mogliśmy zabrać głosu.

10 komentarzy:

  1. Super!! to za mało powiedziane. Czekam na następny.
    ;>
    Pozdro Mikusia...

    OdpowiedzUsuń
  2. Justin, po co to powiedziałeś?! XD super, czekam tylko aż ją pocaluje haha :D weny życzę , pozdrówka! ~@Nelli_xx

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam ten rozdzial! nie moge doczekac sie nastepnego

    OdpowiedzUsuń
  4. superrr napisz nastepny jak najszybciej !!! juz sie nie moge doczekac

    OdpowiedzUsuń
  5. hehheehe zajebisty. , najlepsze zakońzenie. <>#

    OdpowiedzUsuń
  6. Justin Justin Justin.. czy on się niczego w tym swoim nastoletnim życiu nie nauczył ? Nad słówkami to chłopak powinien panować :)
    Rozdział jest świetny, lekki i przyjemny. No i oczywiście < jak większość czytelników> oczekuję pocałunku, i ty to załatwisz, czyż nie ? ;>
    Czekam na CD, pozdrawiam i zapraszam na rozdział 2,mam nadzieję że szczerze skomentujesz :)
    http://dirty-romance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetneee <3 czekam na kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział 5 na: http://chance-purpose.blogspot.com/ zapraszam i licze na komentarz :*

    Tak poza tym rozdział świetny i czekam z niecierpliwością na szósty :*

    OdpowiedzUsuń