Już z odległości kilku metrów widziałam jak Justin stoi z
jakąś wypindrzoną panienką przy barze. Zalecała się do niego, tego akurat nie
dało się ukryć. Jej króciutka do granic możliwości sukienka ledwo co
zasłaniała biust. W sumie to była tak obcisła, że jedynie go uwydatniała przez
co wyglądało to jakby zaraz miał wypłynąć na zewnątrz. Takiego typu dziewczyny
często można spotkać na imprezach w klubie, wiadomo również jaki mają cel. W
naciąganiu naiwnych facetów powinny dostać złoty medal. Na początku tylko
przyglądałam się tej sytuacji. Z tego co zauważyłam to cały czas rozmawiali,
Justin chyba próbował się jej pozbyć, ale nie robił tego jakoś szczególnie z
postępem. Już miałam wrócić do stolika, gdy zauważyłam wielkiego, mocno
umięśnionego mężczyznę, który ze wściekłością wypisaną na twarzy szedł w stronę
baru. Szybko przeniosłam wzrok na Justina i jego towarzyszkę, akurat w tym
momencie blondyna pochyliła się zaczynając całować chłopaka. Moje źrenice
natychmiast się rozszerzyły a usta rozchyliły. Co ta dziewczyna wyprawia?!
Wróciłam wzrokiem do wściekłego faceta, który był już blisko, a ja
nie wiedziałam co robić. Byłam pewna, że wywiąże się z tego mega afera.
Rozejrzałam się dookoła w poszukiwaniu jakiegoś ochroniarza. Przeszłam szybko
między stolikami, przecież ktoś musiał pilnować tutaj porządku! Nie zdążyłam
nawet obejść połowy sali, gdy do moich uszu dotarły krzyki i gwizdy. Odwróciłam
się w stronę baru, a tam zastałam już pokaźną grupkę osób, które wyglądało na
to, że kibicowały.
Cholera, cholera,
cholera.
Zaklinając w duchu fakt, że w klubie nie można liczyć na
pomoc ochroniarzy dobiegłam do grupki ludzi. Przecisnęłam się przez parę osób,
zignorowałam ciekawskie spojrzenia gapiów mając na celu jedynie dostanie się do
Justina. Gdy już byłam na przodzie momentalnie zamarłam.
Spodziewałam się jakiejś przepychanki, paru wyzwisk i to na
tyle. Jednak zastałam tam przerażającą bójke między tym mięśniakiem, a
Justinem. Mężczyzna był co najmniej dwa razy większy od szatyna, jego drugim
domem była zapewne siłownia. Był obrzydliwie umięśniony, ciężko było mi na
niego patrzeć. Justin również był umięśniony, ale to nijak miało się do jego
przeciwnika.
- Jeszcze raz zobaczę Twoje łapy na mojej dziewczynie
skurwielu! – wrzasnął mężczyzna zadając Justinowi cios prosto w brzuch. Chłopak
zgiął się z grymasem bólu wypisanym na twarzy. Widząc to skrzywiłam się na samą
myśl o tym jak to musiało boleć.
- Pierdol się – syknął Justin po czym rzucił się z rękami na
mięśniaka.
Wycelował pięścią prosto w jego nos, a po chwili zauważyłam na dłoni
Justina krew. Zaraz po tym ciosie pchnął go do tyłu przez co wylądował na
stolikach dosłownie łamiąc je na pół. Tym posunięciem rozwścieczył go już chyba
do maksimum. Jego twarz była cała czerwona i to nie za sprawą krwi, która
spływała mu z nosa i rozciętego łuku brwiowego.
Justin w tym czasie przygotowywał się na kolejny cios zadany
przez chłopaka. Sam go nakręcał swoimi głupimi tekstami. Eh, faceci. Gestem
ręki wskazał, że czeka na jego kolejny ruch. Jego kąciki ust mimo tej całej
sytuacji były cały czas w górze. Czy on
jest normalny?
Widząc jak mięśniak jest coraz bliżej szatyna wstrzymałam
oddech. Zdążyłam tylko zerknąć na blondynę, która jak gdyby nigdy nic
przyglądała się całej akcji i uśmiechała się głupkowato co tylko upewniło mnie w
racji, że miała więcej tapety na twarzy niż szarych komórek w głowie.
Nie wiem czy to było efektem szoku, ale czułam jakby muzyka
nagle ucichła, a światła w tym momencie przestały migać. To była jedyna okazja
by coś z tym zrobić. Nie miałam zamiaru dalej przyglądać się temu jak Ci idioci
powoli się zabijają.
- Przestańcie! – krzyknęłam przez co skierowałam na siebie
całą uwagę tłumu. Zapadła cisza, wszyscy patrzyli na mnie pytająco jakbym
przerwała im najlepszą rozrywkę. Ta, mogli sobie jeszcze popcorn przynieść.
Podeszłam do chłopaków i stanęłam między nimi. Wspaniałe miejsce sobie wybrałaś, Alice. Podniosłam
wzrok patrząc na mięśniaka posyłając mu mordercze spojrzenie (tak,na pewno się
wystraszył) po czym skierowałam ten sam wzrok na Justina.
- Po ile Wy macie lat?! – wrzasnęłam czując jak złość i
adrenalina kotłują się we mnie – Jesteście aż tak prymitywni, by załatwiać
sprawy w ten sposób? – w tym momencie popatrzyłam na chłopaka ze zbyt dużym
przyrostem mięśni. – Dla Ciebie mam jedynie bezcenną radę, bo musisz być
naprawdę ślepy nie widząc tego, że Twoja dziewczyna szuka tylko okazji by kogoś
poderwać, więc pilnuj jej, bo to przez nią to całe zamieszanie! – wykrzyczałam
mu prosto w twarz nie zwracając uwagi na to, że przez cały czas panowała cisza
i wszyscy mi się przyglądali. No naprawdę
świetne kino sobie wybrali.
- Kim Ty w ogóle jesteś, że się wtrącasz?! Koleś zabierz tą
swoją dziwkę niech nie miesza się w męskie sprawy!
- Coś Ty powiedział?! – nagle koło mnie pojawił się Justin.
Stanął przede mną tym samym zasłaniając moje ciało swoim w geście obronnym.
Wychyliłam delikatnie głowę zza Justina, by zobaczyć reakcję tego drugiego.
- Dobrze słyszałeś! Suka powinna znać swoje miejsce! –
krzyknął uśmiechając się przy tym jak ostatni skretyniały cwaniak. Modliłam się
w tym momencie, by Justin dał spokój lekceważąc jego teksty niskiego poziomu.
To logiczne, że chciał go jedynie sprowokować.
- Tak sobie możesz mówić do swojej niewiernej dziewczyny, a
nie do mojej przyjaciółki! – warknął Justin robiąc krok do przodu. Przełknęłam
głośno ślinę. Cholernie zaczęłam się bać i zaraz, zaraz… czy on nazwał mnie
swoją przyjaciółką?
- Justin daj spokój – mruknęłam tak, że tylko on słyszał mój
głos. Wiedziałam, że mnie słyszał. Zacisnął mocno pięści, lecz nawet nie
odwrócił się w moją stronę.
Teraz, albo nigdy.
Chwyciłam jego dłoń rozluźniając jego ściśnięte pięści.
Spojrzał na mnie zdezorientowany. Uśmiechnęłam się lekko przeplatając swoje palce z jego. Nic nie mówiąc pociągnęłam go w stronę wyjścia zostawiając całą
tą grupkę ludzi i mięśniaka bez komentarza. Chciałam się stamtąd jak
najszybciej wydostać. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden wieczór.
Wychodząc na zewnątrz zimne powietrze uderzyło mnie w
rozgrzane policzki. Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Cały czas trzymałam
Justina za ręke, więc pewnie też to poczuł. Trzymałam go tak dopóki nie
znaleźliśmy się przy samochodzie. Justin nadal nie odzywał się ani słowem.
Sięgnął jedynie do kieszeni, by wyciągnąć kluczyki, po chwili oboje wsiedliśmy
do środka. Co dziwne nadal na dłoni czułam jego uścisk i ciepło.
Chłopak oparł dłonie na kierownicy zaciskając je na niej.
Spuścił głowę oddychając głośno. Prawdopodobnie liczył do dziesięciu, by emocje
z niego trochę opadły. Po niecałej minucie spojrzał na mnie. Światło latarni
dokładnie oświetlało jego twarz. Tak samo jak jego „kolega” miał rozcięty łuk
brwiowy oraz rozciętą wargę. W porównaniu do tamtego Justin prawie w ogóle nie
był zakrwawiony. Dokładnie mu się przyjrzałam. Na początku byłam przerażona,
bałam się że stanie się coś gorszego. W sumie to pewnie stało by się gdybym nie
zainterweniowała.
Cisza między nami zaczęła się robić dla mnie krępująca.
Justin cały czas mi się przyglądał, a ja nie umiałam wyczytać z jego twarzy o
co mu może chodzić. Chciał podziękować? Nakrzyczeć na mnie za to, że się
wtrąciłam? Nie miałam pojęcia. Bawiłam się swoimi palcami czekając na jakąkolwiek
reakcję ze strony szatyna. Poprawiłam się na siedzeniu i oparłam głowę o
zagłówek patrząc przed siebie.
Nagle poczułam na twarzy rękę Justina. Przejechał palcami po
moim policzku, robił to tak delikatnie, że prawie tego nie czułam. Gdy tak
dotykał mojej skóry, po moim ciele co chwile pojawiała się nowa fala ciepła.
Poczułam jak w samochodzie momentalnie wzrasta temperatura. Justin nie przerywał
tego delikatnego głaskania, wręcz przeciwnie- zjechał na mój podbródek
zmuszając mnie tym samym bym odwróciła głowę w jego kierunku. Zrobiłam to, z
resztą nie miałam innego wyjścia. Patrzyłam w jego karmelowe tęczówki jak
zahipnotyzowana. Nieświadomie przygryzłam wargę co od razu przykuło uwagę
chłopaka. Spojrzał na mojego wargi po czym powoli oblizał swoje. Wyglądało to
tak seksownie, że mój żołądek od razu wykonał dziwne akrobacje. Wtedy zdałam
sobie sprawę, że Justin szykował się by mnie pocałować. Prawdę mówiąc nie
chciałam mu tego przerywać, a nawet żeby był pewny tego co chce zrobić dałam mu
przyzwolenie uśmiechając się do niego delikatnie.
Przysunął się bliżej mnie i dalej trzymając mój podbródek
musnął moje wargi. Nie przeszkadzało mi to, że jego dolna warga była rozcięta
przez co przez chwilę poczułam nieprzyjemny smak krwi. Nie miało to wtedy
znaczenia. Justin odsunął się po to by tylko sprawdzić moją reakcję na jego
pocałunek. Jak inaczej mogłam zareagować? Już bez żadnych podchodów chwyciłam
jego twarz w dłonie i tym razem pochylając się ze swojej strony pocałowałam
jego usta. Od muśnięcia przeszliśmy w bardziej namiętny pocałunek. Trwało to
kilka sekund gdy poczułam na wargach język Justina, który tym sposobem prosił
mnie bym dała mu większy dostęp. Już po chwili nasze języki poznawały się
tocząc ze sobą walkę. Już nie czułam akrobacji w żołądku, to była wielka
rewolucja! Pocałunek Justina sprawiał, że miałam ochotę na więcej, modliłam się
żeby tego nie przerywał. Wydałam z siebie cichy jęk kiedy chwycił zębami moją
wargę. Mruknął zadowolony widząc jak na mnie działa po czym przeniósł swoje
usta na moją szyję. Przechyliłam głowę na bok dając mu więcej miejsca na swoje
popisowe pocałunki. Ręką złapałam jego tył głowy głaszcząc go i na przemian ciągnąc
jego włosy. Dosłownie odleciałam gdy poczułam jego mokry język na szyi.
Przejeżdżał po niej kilka milimetrów po czym kończył tą trasę muśnięciem warg.
W tym przypadku moje jęki było słychać częściej niż poprzednio. Chciałam mu się
jak najszybciej odwdzięczyć. Już byłam tak blisko jego szyi gdy nagle
usłyszałam pukanie w szybę.
Proszę niech to
pukanie będzie efektem mojej wyobraźni.
- Nie zapomnieliście o kimś? – zza szyby usłyszeliśmy głos
James’a. No tak, któżby inny mógł się pojawić w takim momencie.
Oderwaliśmy się od siebie chichocząc pod nosem. Dobrze, że z
mojej strony było ciemno, nikt nie mógł zauważyć moich rumieńców na policzkach.
Ze względu na to, że siedziałam z przodu i było mi tam bardzo przyjemnie i
wygodnie James został zmuszony zająć miejsce z tyłu. Gdy wsiadał i poświęcił
całą swoją uwagę na zapięcie pasów poczułam jak ręka Justina wędruje po moim
udzie coraz wyżej. Fala gorąca natychmiast powróciła. Przygryzłam wargę kładąc
dłoń na dłoni Justina i zatrzymując go spojrzałam na niego.
- Nie jesteśmy sami – powiedziałam bezgłośnie poruszając
jedynie wargami. Odczytał to bez problemu ponieważ od razu na jego twarzy
pojawił się łobuzerski uśmiech.
Odpowiedziałam tym samym i już do końca naszej podróży
uśmiech nie schodził mi z twarzy. Wyłączyłam się kompletnie, nie zwracając
uwagi na James’a i jego opowiadania o podrywach w klubie przez całą drogę do
domu analizowałam zbliżenie z Justinem. Do tej pory gdy sobie to przypominałam
robiło mi się gorąco. Kto wie jakby się to skończyło gdyby nie James?
James, idealne wyczucie czasu ;_;
OdpowiedzUsuńRozdział mi się podoba. xx
buhahah :D Świetnee :D czekam na kolejny :)
OdpowiedzUsuńwow. the best chapter ever
OdpowiedzUsuńJames jakie świetne wyczucie czasu xd :D -,-
OdpowiedzUsuńnic dodać nic ująć :D
genialne :D
OdpowiedzUsuńMega kiedy następny James genialne wyczucie czasu <33
OdpowiedzUsuńOj Justin niegrzeczny XD Wiedziałam, że coś takiego się wydarzy pomiędzy nimi :D haha, noo nooo pięknie to się bawi w samochodzie. Czekam na następny i życzę weny ~luvdemz
OdpowiedzUsuń