sobota, 11 maja 2013

One.

Powracam do pisania opowiadania, tym razem w roli głównej Justin. Nie wiem jak mi to wyjdzie, mam nadzieję, że chociaż w połowie będziecie zadowoleni z odcinków, a czytelników będzie przybywać.
Na wstępie parę informacji organizacyjnych:
- poszukuję osoby, która wykona szablon (obecny jakoś nie szczególnie jest zachwycający)
- powiadomienia o nowych odcinkach będę publikowała na twiterze bądź gg, jeśli blog na tyle się rozkręci to w najbliższej notce podam potrzebne dane
- nie jest to żadne tłumaczenie, piszę sama, a posty postaram się przygotowywać co kilka dni
- pierwszy raz piszę na blogspocie, więc nie jest on tak idealnie wykonany jakbym chciała, z czasem mam nadzieję, że się to zmieni :)

A teraz zapraszam na pierwszy odcinek mojego opowiadania, miłego czytania.

*


Śnieżnobiały strój idealnie dopasowywał się do jej szczupłej sylwetki.  Spięła swoje ciemnobrązowe włosy na górze co w końcowym efekcie wyglądało na niestarannie ułożonego koka. Spojrzała w lustro po raz kolejny dokładnie przyglądając się swojemu odbiciu. Pod oczami widniały skutki jej zmęczenia i niedosypiania, sięgnęła po podkład, by szybko je zatuszować. W połowie wykonywanej czynności zerknęła na zegarek. 8:15, miała dokładnie 15 minut by dotrzeć do szpitala. Głupio byłoby się spóźnić w jej ostatni dzień w tym miejscu.
Od roku odbywała praktykę w miejscowym szpitalu. Tak naprawdę nie było to jej marzeniem, zgodziła się na to tylko ze względu na rodziców. A właściwie na zdarzenie w którym jej rodzice odgrywali główną rolę.
-flashback-
- Mamo czy to rzeczywiście jest takie ważne i konieczne żeby posyłać mnie w to chore miejsce? – Alice spojrzała błagalnie na swoją rodzicielkę, ale ta okazała się nie okazywać zrozumienia co do swojej córki.
- Alice Cole powtarzam Ci po raz ostatni, że to jest Twoja jedyna i niepowtarzalna szansa by wybić się na jakiejś poważniejsze stanowisko. Poza tym Twój ojciec specjalnie wraca do nas z Londynu żeby dopełnić resztę formalności – oznajmiła mama Alice, po czym zajęła się przygotowywaniem obiadu.
Brunetka westchnęła głośno poddając się bez walki. Wiedziała, że z mamą nie będzie tak łatwo, była strasznie uparta i na dodatek zależało jej na tych praktykach z pewnością bardziej niż Alice.
Rok praktyk w szpitalu, chorzy ludzie, pełno zarazków, krwi i nie wiadomo czego jeszcze, Boże za jakie grzechy?
*
O wsparciu swojej siostry mogła jedynie pomarzyć. Nie dość, że żyła we własnym świecie to na dodatek co chwilę wzdychała do plakatów jakiegoś „bóstwa” jak go nazywała. Bywało tak, że ciężko było z nią złapać jakikolwiek kontakt. Cały swój wolny czas poświęcała jakiemuś chłopaczkowi, który posiadał niesamowitą sławę. Wśród dziewczyn oczywiście.
Na szczęście Alice wzięła się w garść, zaczęła myśleć pozytywnie biorąc do siebie słowa matki, lecz nie trwało to długo. Po jakimś czasie dziewczyna poczuła, że szpital to zdecydowanie nie jest miejsce dla niej. Owszem, dużo się tutaj nauczyła, ale kwestia powiadomienia rodzin o zgonie była dla niej nie do przyjęcia. Ilekroć zbierała się w sobie, by zachować się profesjonalnie i nie rozklejać się przy bliskich zmarłej osoby, zawsze kończyło się podobnie – resztę dnia poświęcała refleksjom przez co chodziła przybita i smutna widząc jak ludzie dowiadujący się o takiej tragedii reagują. Spełniła jedynie zachciankę swoich rodziców, przez co w końcu spojrzeli na nią jak na dorosłą osobę. Byli dumni z niej, że podjęła to wyzwanie, chwalili się znajomym jaką to mają zdolną córkę, lecz nie zastanawiali się czy jest ona szczęśliwa. Wiedząc, że nie ma dla niej przyszłości w Stratford chciała wyjechać do większego miasta, od zawsze ją ciągnęło by to zrobić, ale wtedy pojawiła się mam i jej propozycja nie do odrzucenia.
*
Alice zabrała w biegu najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegła z domu. Przeprowadziła się od rodziców i od ponad pół roku mogła się cieszyć własnym mieszkaniem. Biegła w kierunku przystanku autobusowego mając nadzieje, że kierowca okaże się miły i na nią zaczeka. Nie myliła się. Po chwili zajmowała siedzenie cierpliwie czekając aż znajdzie się w szpitalu.
- Jak tam się czujemy w ostatnim dniu Alice? – do uszu brunetki dobiegł znajomy głos. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się starszy siwiejący mężczyzna, uśmiechnęła się do niego.
- Hm, myślę, że pewnych widoków będę miała dość do końca życia –zażartowała na co dr. Jones się zaśmiał.
- Praca w szpitalu nie należy do najprostszych, mam nadzieję  że mimo to będziesz nas miło wspominać – powiedział poprawiając swój stetoskop, który miał zawieszony na szyi.
- O to nie musi się pan martwić – oznajmiła unosząc kąciki ust do góry. Dr. Jones był jednym z nielicznych z którym złapała dobry kontakt. Mimo swoich lat potrafił odnaleźć się w tematach, które były dość często poruszane u osób w wieku Alice.
- No nic, uciekam do pacjentów, a Ty Alice trzymaj się i odwiedzaj nas czasami – mężczyzna przytulił delikatnie dziewczynę jakby jej kości miały się zaraz połamać. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, a na jego twarzy powstało kilka nowych zmarszczek. Brunetka pomachała doktorowi widząc jak ten oddala się od niej kierując się w stronę sal pacjentów.
*
Dzień mijał jej jak wszystkie inne. Myślała, że ludzie ze szpitala chociaż trochę się wysilą i będą chcieli się z nią pożegnać. W sumie pamiętały o niej trzy osoby. Dr. Jones i dwie pielęgniarki, które zawsze były w stanie jej pomóc nawet jeśli nie chodziło o sprawy związane ze szpitalem.
Alice siedziała lekko znudzona przy biurku spoglądając co chwilę na zegarek. Miała wrażenie, że wskazówki jak na złość przesuwają się w maksymalnie zwolnionym tempie. Tego dnia było nadzwyczaj spokojnie, ale dziewczyna zdążyła się nauczyć, że czasami taki spokój oznacza jedynie ciszę przed burzą. I tak właśnie stało się tym razem.
Nim się obejrzała na korytarz wjechali ratownicy wioząc dwóch rannych mężczyzn. Od razu zaczęło się wielkie zamieszanie i bieganina wśród lekarzy i pielęgniarek. Czas nagle przyspieszył, ale Alice była przyzwyczajona do takich alarmów. Zerwała się zza biurka podbiegając do jednego z poszkodowanych. Chwilę stała przy pielęgniarce słuchając co było przyczyną wypadku i jakie są obrażenia.
- Wypadek samochodowy, prawdopodobnie zderzenie, jeden z mężczyzn doznał wstrząsu mózgu, ma złamane dwa żebra i nogę, a ten tutaj tylko żebra i jest mocno poobijany. Spróbuj złapać z nim jakiś kontakt i uzupełnij dane w papierach – powiedziała jedna z pielęgniarek po czym udała się do drugiego rannego podając mu odpowiednie leki.
Dziewczyna stała przy łóżku mężczyzny zaciskając mocno w dłoni długopis. Sięgnęła po segregator z którego wyjęła kartkę papieru na której widniało miejsce na uzupełnienie danych. Przyjrzała się pacjentowi , był młody i mimo ran i krwi Alice zauważyła także, że był przystojny. Przygryzła lekko wargę zastanawiając się jak wygląda bez tych wszystkich drastycznych efektów. Z zamyślenia wyrwało ją głośne jęknięcie. Zamrugała szybko oczami i odkaszlnęła.
- Czy pan mnie słyszy? Halo? – skierowała swoje słowa do chłopaka leżącego na łóżku. Na jego twarzy co chwilę pojawiał się jedynie grymas bólu.
Dziewczyna biorąc pod uwagę, że słowa to za mało delikatnie położyła rękę na ramieniu mężczyzny. Od razu wyczuła, że był umięśniony.
Alice, skup się do cholery.
- Gdzie ja jestem? – po chwili usłyszała ponowne jęknięcie tym razem było cichsze niż ostatnie.
- W szpitalu, miał pan wypadek samochodowy – poinformowała go obserwując dokładnie jego wyraz twarzy.
Miał zamknięte oczy, ale mimo to czuła, że musiały mieć ładny odcień. Jego skóra nie należała do ciemnych, ale nie była też jasna. Brązowe włosy rozrzucone w nieładzie sprawiały wrażenie jakby dopiero co wstał z łóżka. Pomijając fakt, że w łóżku z pewnością spędzi trochę czasu.
- Jaki wypadek? – wychrypiał marszcząc brwi. Próbował się ruszyć, ale na próbach się kończyło. Był zbyt słaby, poza tym obrażenia uniemożliwiały mu tą czynność.
- Zderzył się pan samochodem z drugim kierowcą, leży w drugiej sali – oznajmiła spokojnym głosem cały czas przyglądając się chłopakowi – Proszę nie wstawać – zaprotestowała widząc jak ponownie próbuje podnieść ciężar ciała i usiąść.
Gdy już uzyskała z nim kontakt postanowiła wypytać go o podstawowe dane. Cały czas miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, lecz nie mogła sobie przypomnieć gdzie dokładnie. Jej pamięć co do twarzy nagle zniknęła przez co czuła, że sama musi zaspokoić swoją wiedzę.
- Jak się pan nazywa? – zapytała w końcu oczekując na odpowiedź.
Ścisnęła mocniej długopis widząc, że chłopak otwiera oczy. Od razu je zmrużył, gdyż nie były przyzwyczajone do mocnego szpitalnego światła. Powoli uniósł powieki i poczekał chwilę, aż obraz przestanie być rozmazany.
Popatrzył w sufit, a gdy nic w tym miejscu nie przykuło jego uwagi skierował swój wzrok niżej, napotykając sylwetkę dziewczyny. Przełknął ślinę po czym oblizał dolną wargę. Poczuł na języku smak krwi i lekko się skrzywił.
- Wszystko w porządku? – Alice co chwilę zadawała nowe pytania, ale to należało do jej obowiązków. Przynajmniej do dzisiaj.
- B… Bi… - głos chłopaka stawał się coraz bardziej cichy. Prawdopodobnie jego organizm potrzebował jeszcze snu by zebrać siły i móc w stanie normalnie przeprowadzić rozmowę. Brunetka widząc jego zachowanie schowała długopis do kieszeni i chwyciła ręką brzeg kołdry przykrywając go. Chwilę później usłyszała ciche pochrapywanie. Jej ciekawość musiała zaczekać.
*
Dzień dobiegał końca, oprócz wypadku nic się nie wydarzyło, więc Alice miała trochę czasu dla siebie. Gdy już miała wyjść tym samym kończąc ostatni dzień praktyk coś tknęło ją by poszła do sali jednego z przywiezionych rannych. Mimo, że jej czas w szpitalu dobiegł końca, udała się do niego w białym, szpitalnym uniformie. Wyjątkowo dobrze na niej leżał, przez co reszta personelu przeważnie patrzyła na nią z zazdrością. Uchyliła drzwi zaglądając do środka, czy chłopak nadal śpi. Widząc, że nadal ma zamknięte oczy postanowiła po cichu się wycofać.
- Zaczekaj – powiedział chłopak, a jego głos już bardziej przypominał normalny ton. Alice otworzyła szerzej drzwi wślizgnęła się do środka.
- Myślałam, że pan śpi – oznajmiła uśmiechając się delikatnie.
- Na dziś już chyba mam dość – odwzajemnił uśmiech nie spuszczając wzroku z dziewczyny – Jest pani moją lekarką? – zapytał posyłając jej spojrzenie przez które poczuła, że nogi się pod nią uginają. Podeszła bliżej, od razu zwróciła uwagę na jego karmelowe oczy. Wiedziała, że gdyby mogła, wpatrywałaby się w nie godzinami.
- Nie, jestem na praktyce – odpowiedziała – A właściwie byłam – podrapała się po karku po czym schowała kosmyk włosów za uchem.
- Szkoda – stwierdził szatyn przyglądając się bacznie dziewczynie – Mając taką lekarkę z wypadku mógłbym przyjeżdżać co miesiąc – uśmiechnął się szerzej pokazując rząd białych zębów.
Patrzcie państwo co za flirciarz.
- Ekhm… Nie sądze, żeby to był dobry pomysł – na twarzy Alice pojawił się delikatny rumieniec, którego od razu chciała zamaskować. Nie udało jej się, gdyż włosy związane w koka ewidentnie ukazywały zmianę barwy jej policzków.
- Czy to rumieńce? – mimo wypadku chłopak mógł się pochwalić sokolim wzrokiem. Z jego twarzy nie schodził uśmiech co także wróżyło, że wszystko z nim w porządku.
- Teraz pan zadaje mi mnóstwo pytań – zaśmiała się próbując ukryć to, że nieznajomy chłopak ją zawstydza. To było coś nowego. By ukryć swoją reakcję podeszła bliżej łóżka ściągając z haczyków kartę pacjenta. Udawała, że ją czyta, ale nie mogła się skupić czując na sobie cały czas wzrok szatyna.
Wszystko zmieniło się, gdy jej wzrok przesunął się na podstawowe dane poszkodowanego. Widząc imię i nazwisko widniejące na karcie wszystko jej się rozjaśniło. Poczuła ulgę, wiedząc w końcu z kim ma do czynienia. I nie myliła się, widziała go już nie raz – na plakatach swojej siostry.
- Justin Bieber – przeczytała szeptem przygryzając dolną wargę.

9 komentarzy:

  1. Hmm, jak na pierwszy rozdział jest udany :) Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz tą historię. Życzę Ci powodzenia :*

    Zajrzę tu niedługo. xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapowiada się całkiem ciekawie. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej. :>
    Z chęcią będę czytać.

    Zapraszam też do mnie: http://theway-i-feel.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Pierwszy rozdział jest wręcz cudowny ! Świetnie, że piszesz o JB, bo takich blogów jest mniej, ze względu na tę dużą ilość opowiadań o 1D...
    Jestem strasznie ciekawa tej historii, i fakt że rozdział 1 jest fantastyczny, to szkoda, że krótki, ale czekam z niecierpliwością na rozdział 2 , który z pewnością będzie cudowny. <3
    Chcę zaprosić cię na mojego bloga o JB, również 1 rozdział ^^ Dopiero dodałam i założyłam bloga, więc miło by było gdybyś zaobserwowała i w miarę możliwości solidnie skomentowała, to mnie naprawdę natchnie do pisania. <3
    http://dirty-romance.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. świetny rozdział, bardzo mi się spodobał.
    zapraszam do mnie, dopiero zaczynam. :))

    OdpowiedzUsuń
  5. To jest zajebiste <3
    Kocham, kocham, kocham ... ;*
    Uwielbiam twój styl pisania :)
    Wbijaj do mnie:
    http://kocham-one-direction-bejbe.blogspot.com/
    Skomentuj, przeczytaj, zaobserwuj ... ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Znalazłam dosłownie chwilkę na to, aby przeczytać rozdział pierwszy.
    Powiem tyle - pomysł fenomenalny! Naprawdę. Jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Szpital. Pielęgniarka. Chory - intrygujące. Zapewne bóstwem, do którego plakatów wzdycha siostra Alice jest Justin, zgadłam? Trochę szkoda, że jest sławny w opowiadaniu, uwielbiam go jako zwykłego śmiertelnika, mimo wszystko czekam na więcej :) Tymczasem zapraszam ponownie na www.wykrzesac-resztki-czlowieczenstwa.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mala rozkreca sie <33

    OdpowiedzUsuń
  8. Cudowny < 3 + Informacja:

    Nominuję cię do libster award : ) http://storm-fanfiction.blogspot.com/2013/05/libster-award.html

    OdpowiedzUsuń
  9. Supcio... Czekam na następny rozdział.
    ;>
    Pozdro Mikusia...

    OdpowiedzUsuń