Na wstępie parę informacji organizacyjnych:
- poszukuję osoby, która wykona szablon (obecny jakoś nie szczególnie jest zachwycający)
- powiadomienia o nowych odcinkach będę publikowała na twiterze bądź gg, jeśli blog na tyle się rozkręci to w najbliższej notce podam potrzebne dane
- nie jest to żadne tłumaczenie, piszę sama, a posty postaram się przygotowywać co kilka dni
- pierwszy raz piszę na blogspocie, więc nie jest on tak idealnie wykonany jakbym chciała, z czasem mam nadzieję, że się to zmieni :)
A teraz zapraszam na pierwszy odcinek mojego opowiadania, miłego czytania.
*
Śnieżnobiały strój idealnie dopasowywał się do jej szczupłej
sylwetki. Spięła swoje ciemnobrązowe
włosy na górze co w końcowym efekcie wyglądało na niestarannie ułożonego koka.
Spojrzała w lustro po raz kolejny dokładnie przyglądając się swojemu odbiciu.
Pod oczami widniały skutki jej zmęczenia i niedosypiania, sięgnęła po podkład,
by szybko je zatuszować. W połowie wykonywanej czynności zerknęła na zegarek.
8:15, miała dokładnie 15 minut by dotrzeć do szpitala. Głupio byłoby się
spóźnić w jej ostatni dzień w tym miejscu.
Od roku odbywała praktykę w miejscowym szpitalu. Tak
naprawdę nie było to jej marzeniem, zgodziła się na to tylko ze względu na
rodziców. A właściwie na zdarzenie w którym jej rodzice odgrywali główną rolę.
-flashback-
- Mamo czy to rzeczywiście jest takie ważne i konieczne żeby
posyłać mnie w to chore miejsce? – Alice spojrzała błagalnie na swoją
rodzicielkę, ale ta okazała się nie okazywać zrozumienia co do swojej córki.
- Alice Cole powtarzam Ci po raz ostatni, że to jest Twoja
jedyna i niepowtarzalna szansa by wybić się na jakiejś poważniejsze stanowisko.
Poza tym Twój ojciec specjalnie wraca do nas z Londynu żeby dopełnić resztę
formalności – oznajmiła mama Alice, po czym zajęła się przygotowywaniem obiadu.
Brunetka westchnęła głośno poddając się bez walki.
Wiedziała, że z mamą nie będzie tak łatwo, była strasznie uparta i na dodatek
zależało jej na tych praktykach z pewnością bardziej niż Alice.
Rok praktyk w
szpitalu, chorzy ludzie, pełno zarazków, krwi i nie wiadomo czego jeszcze, Boże
za jakie grzechy?
*
O wsparciu swojej siostry mogła jedynie pomarzyć. Nie dość,
że żyła we własnym świecie to na dodatek co chwilę wzdychała do plakatów
jakiegoś „bóstwa” jak go nazywała. Bywało tak, że ciężko było z nią złapać
jakikolwiek kontakt. Cały swój wolny czas poświęcała jakiemuś chłopaczkowi,
który posiadał niesamowitą sławę. Wśród dziewczyn oczywiście.
Na szczęście Alice wzięła się w garść, zaczęła myśleć
pozytywnie biorąc do siebie słowa matki, lecz nie trwało to długo. Po jakimś
czasie dziewczyna poczuła, że szpital to zdecydowanie nie jest miejsce dla
niej. Owszem, dużo się tutaj nauczyła, ale kwestia powiadomienia rodzin o
zgonie była dla niej nie do przyjęcia. Ilekroć zbierała się w sobie, by
zachować się profesjonalnie i nie rozklejać się przy bliskich zmarłej osoby,
zawsze kończyło się podobnie – resztę dnia poświęcała refleksjom przez co
chodziła przybita i smutna widząc jak ludzie dowiadujący się o takiej tragedii
reagują. Spełniła jedynie zachciankę swoich rodziców, przez co w końcu
spojrzeli na nią jak na dorosłą osobę. Byli dumni z niej, że podjęła to
wyzwanie, chwalili się znajomym jaką to mają zdolną córkę, lecz nie
zastanawiali się czy jest ona szczęśliwa. Wiedząc, że nie ma dla niej
przyszłości w Stratford chciała wyjechać do większego miasta, od zawsze ją
ciągnęło by to zrobić, ale wtedy pojawiła się mam i jej propozycja nie do
odrzucenia.
*
Alice zabrała w biegu najpotrzebniejsze rzeczy i wybiegła z
domu. Przeprowadziła się od rodziców i od ponad pół roku mogła się cieszyć własnym
mieszkaniem. Biegła w kierunku przystanku autobusowego mając nadzieje, że
kierowca okaże się miły i na nią zaczeka. Nie myliła się. Po chwili zajmowała
siedzenie cierpliwie czekając aż znajdzie się w szpitalu.
- Jak tam się czujemy w ostatnim dniu Alice? – do uszu
brunetki dobiegł znajomy głos. Odwróciła się, a jej oczom ukazał się starszy
siwiejący mężczyzna, uśmiechnęła się do niego.
- Hm, myślę, że pewnych widoków będę miała dość do końca
życia –zażartowała na co dr. Jones się zaśmiał.
- Praca w szpitalu nie należy do najprostszych, mam
nadzieję że mimo to będziesz nas miło
wspominać – powiedział poprawiając swój stetoskop, który miał zawieszony na
szyi.
- O to nie musi się pan martwić – oznajmiła unosząc kąciki
ust do góry. Dr. Jones był jednym z nielicznych z którym złapała dobry kontakt.
Mimo swoich lat potrafił odnaleźć się w tematach, które były dość często
poruszane u osób w wieku Alice.
- No nic, uciekam do pacjentów, a Ty Alice trzymaj się i
odwiedzaj nas czasami – mężczyzna przytulił delikatnie dziewczynę jakby jej
kości miały się zaraz połamać. Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, a na jego
twarzy powstało kilka nowych zmarszczek. Brunetka pomachała doktorowi widząc
jak ten oddala się od niej kierując się w stronę sal pacjentów.
*
Dzień mijał jej jak wszystkie inne. Myślała, że ludzie ze
szpitala chociaż trochę się wysilą i będą chcieli się z nią pożegnać. W sumie
pamiętały o niej trzy osoby. Dr. Jones i dwie pielęgniarki, które zawsze były w
stanie jej pomóc nawet jeśli nie chodziło o sprawy związane ze szpitalem.
Alice siedziała lekko znudzona przy biurku spoglądając co
chwilę na zegarek. Miała wrażenie, że wskazówki jak na złość przesuwają się w
maksymalnie zwolnionym tempie. Tego dnia było nadzwyczaj spokojnie, ale
dziewczyna zdążyła się nauczyć, że czasami taki spokój oznacza jedynie ciszę
przed burzą. I tak właśnie stało się tym razem.
Nim się obejrzała na korytarz wjechali ratownicy wioząc
dwóch rannych mężczyzn. Od razu zaczęło się wielkie zamieszanie i bieganina
wśród lekarzy i pielęgniarek. Czas nagle przyspieszył, ale Alice była
przyzwyczajona do takich alarmów. Zerwała się zza biurka podbiegając do jednego
z poszkodowanych. Chwilę stała przy pielęgniarce słuchając co było przyczyną
wypadku i jakie są obrażenia.
- Wypadek samochodowy, prawdopodobnie zderzenie, jeden z
mężczyzn doznał wstrząsu mózgu, ma złamane dwa żebra i nogę, a ten tutaj tylko
żebra i jest mocno poobijany. Spróbuj złapać z nim jakiś kontakt i uzupełnij
dane w papierach – powiedziała jedna z pielęgniarek po czym udała się do
drugiego rannego podając mu odpowiednie leki.
Dziewczyna stała przy łóżku mężczyzny zaciskając mocno w
dłoni długopis. Sięgnęła po segregator z którego wyjęła kartkę papieru na
której widniało miejsce na uzupełnienie danych. Przyjrzała się pacjentowi , był
młody i mimo ran i krwi Alice zauważyła także, że był przystojny. Przygryzła
lekko wargę zastanawiając się jak wygląda bez tych wszystkich drastycznych
efektów. Z zamyślenia wyrwało ją głośne jęknięcie. Zamrugała szybko oczami i
odkaszlnęła.
- Czy pan mnie słyszy? Halo? – skierowała swoje słowa do
chłopaka leżącego na łóżku. Na jego twarzy co chwilę pojawiał się jedynie
grymas bólu.
Dziewczyna biorąc pod uwagę, że słowa to za mało delikatnie
położyła rękę na ramieniu mężczyzny. Od razu wyczuła, że był umięśniony.
Alice, skup się do
cholery.
- Gdzie ja jestem? – po chwili usłyszała ponowne jęknięcie
tym razem było cichsze niż ostatnie.
- W szpitalu, miał pan wypadek samochodowy – poinformowała
go obserwując dokładnie jego wyraz twarzy.
Miał zamknięte oczy, ale mimo to czuła, że musiały mieć
ładny odcień. Jego skóra nie należała do ciemnych, ale nie była też jasna. Brązowe
włosy rozrzucone w nieładzie sprawiały wrażenie jakby dopiero co wstał z łóżka.
Pomijając fakt, że w łóżku z pewnością spędzi trochę czasu.
- Jaki wypadek? – wychrypiał marszcząc brwi. Próbował się
ruszyć, ale na próbach się kończyło. Był zbyt słaby, poza tym obrażenia
uniemożliwiały mu tą czynność.
- Zderzył się pan samochodem z drugim kierowcą, leży w
drugiej sali – oznajmiła spokojnym głosem cały czas przyglądając się chłopakowi
– Proszę nie wstawać – zaprotestowała widząc jak ponownie próbuje podnieść
ciężar ciała i usiąść.
Gdy już uzyskała z nim kontakt postanowiła wypytać go o
podstawowe dane. Cały czas miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, lecz nie
mogła sobie przypomnieć gdzie dokładnie. Jej pamięć co do twarzy nagle zniknęła
przez co czuła, że sama musi zaspokoić swoją wiedzę.
- Jak się pan nazywa? – zapytała w końcu oczekując na
odpowiedź.
Ścisnęła mocniej długopis widząc, że chłopak otwiera oczy.
Od razu je zmrużył, gdyż nie były przyzwyczajone do mocnego szpitalnego
światła. Powoli uniósł powieki i poczekał chwilę, aż obraz przestanie być
rozmazany.
Popatrzył w sufit, a gdy nic w tym miejscu nie przykuło jego
uwagi skierował swój wzrok niżej, napotykając sylwetkę dziewczyny. Przełknął
ślinę po czym oblizał dolną wargę. Poczuł na języku smak krwi i lekko się
skrzywił.
- Wszystko w porządku? – Alice co chwilę zadawała nowe
pytania, ale to należało do jej obowiązków. Przynajmniej do dzisiaj.
- B… Bi… - głos chłopaka stawał się coraz bardziej cichy.
Prawdopodobnie jego organizm potrzebował jeszcze snu by zebrać siły i móc w
stanie normalnie przeprowadzić rozmowę. Brunetka widząc jego zachowanie
schowała długopis do kieszeni i chwyciła ręką brzeg kołdry przykrywając go.
Chwilę później usłyszała ciche pochrapywanie. Jej ciekawość musiała zaczekać.
*
Dzień dobiegał końca, oprócz wypadku nic się nie wydarzyło,
więc Alice miała trochę czasu dla siebie. Gdy już miała wyjść tym samym kończąc
ostatni dzień praktyk coś tknęło ją by poszła do sali jednego z przywiezionych
rannych. Mimo, że jej czas w szpitalu dobiegł końca, udała się do niego w
białym, szpitalnym uniformie. Wyjątkowo dobrze na niej leżał, przez co reszta
personelu przeważnie patrzyła na nią z zazdrością. Uchyliła drzwi zaglądając do
środka, czy chłopak nadal śpi. Widząc, że nadal ma zamknięte oczy postanowiła
po cichu się wycofać.
- Zaczekaj – powiedział chłopak, a jego głos już bardziej
przypominał normalny ton. Alice otworzyła szerzej drzwi wślizgnęła się do
środka.
- Myślałam, że pan śpi – oznajmiła uśmiechając się
delikatnie.
- Na dziś już chyba mam dość – odwzajemnił uśmiech nie
spuszczając wzroku z dziewczyny – Jest pani moją lekarką? – zapytał posyłając
jej spojrzenie przez które poczuła, że nogi się pod nią uginają. Podeszła
bliżej, od razu zwróciła uwagę na jego karmelowe oczy. Wiedziała, że gdyby
mogła, wpatrywałaby się w nie godzinami.
- Nie, jestem na praktyce – odpowiedziała – A właściwie
byłam – podrapała się po karku po czym schowała kosmyk włosów za uchem.
- Szkoda – stwierdził szatyn przyglądając się bacznie
dziewczynie – Mając taką lekarkę z wypadku mógłbym przyjeżdżać co miesiąc –
uśmiechnął się szerzej pokazując rząd białych zębów.
Patrzcie państwo co za
flirciarz.
- Ekhm… Nie sądze, żeby to był dobry pomysł – na twarzy
Alice pojawił się delikatny rumieniec, którego od razu chciała zamaskować. Nie
udało jej się, gdyż włosy związane w koka ewidentnie ukazywały zmianę barwy jej
policzków.
- Czy to rumieńce? – mimo wypadku chłopak mógł się pochwalić
sokolim wzrokiem. Z jego twarzy nie schodził uśmiech co także wróżyło, że
wszystko z nim w porządku.
- Teraz pan zadaje mi mnóstwo pytań – zaśmiała się próbując
ukryć to, że nieznajomy chłopak ją zawstydza. To było coś nowego. By ukryć
swoją reakcję podeszła bliżej łóżka ściągając z haczyków kartę pacjenta.
Udawała, że ją czyta, ale nie mogła się skupić czując na sobie cały czas wzrok szatyna.
Wszystko zmieniło się, gdy jej wzrok przesunął się na
podstawowe dane poszkodowanego. Widząc imię i nazwisko widniejące na karcie
wszystko jej się rozjaśniło. Poczuła ulgę, wiedząc w końcu z kim ma do
czynienia. I nie myliła się, widziała go już nie raz – na plakatach swojej
siostry.
- Justin Bieber – przeczytała szeptem przygryzając dolną
wargę.
Hmm, jak na pierwszy rozdział jest udany :) Jestem bardzo ciekawa jak rozwiniesz tą historię. Życzę Ci powodzenia :*
OdpowiedzUsuńZajrzę tu niedługo. xx
Zapowiada się całkiem ciekawie. Jestem ciekawa co wydarzy się dalej. :>
OdpowiedzUsuńZ chęcią będę czytać.
Zapraszam też do mnie: http://theway-i-feel.blogspot.com/
Pierwszy rozdział jest wręcz cudowny ! Świetnie, że piszesz o JB, bo takich blogów jest mniej, ze względu na tę dużą ilość opowiadań o 1D...
OdpowiedzUsuńJestem strasznie ciekawa tej historii, i fakt że rozdział 1 jest fantastyczny, to szkoda, że krótki, ale czekam z niecierpliwością na rozdział 2 , który z pewnością będzie cudowny. <3
Chcę zaprosić cię na mojego bloga o JB, również 1 rozdział ^^ Dopiero dodałam i założyłam bloga, więc miło by było gdybyś zaobserwowała i w miarę możliwości solidnie skomentowała, to mnie naprawdę natchnie do pisania. <3
http://dirty-romance.blogspot.com/
świetny rozdział, bardzo mi się spodobał.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie, dopiero zaczynam. :))
To jest zajebiste <3
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham ... ;*
Uwielbiam twój styl pisania :)
Wbijaj do mnie:
http://kocham-one-direction-bejbe.blogspot.com/
Skomentuj, przeczytaj, zaobserwuj ... ;D
Znalazłam dosłownie chwilkę na to, aby przeczytać rozdział pierwszy.
OdpowiedzUsuńPowiem tyle - pomysł fenomenalny! Naprawdę. Jeszcze nie spotkałam się z czymś takim. Szpital. Pielęgniarka. Chory - intrygujące. Zapewne bóstwem, do którego plakatów wzdycha siostra Alice jest Justin, zgadłam? Trochę szkoda, że jest sławny w opowiadaniu, uwielbiam go jako zwykłego śmiertelnika, mimo wszystko czekam na więcej :) Tymczasem zapraszam ponownie na www.wykrzesac-resztki-czlowieczenstwa.blogspot.com :)
Mala rozkreca sie <33
OdpowiedzUsuńCudowny < 3 + Informacja:
OdpowiedzUsuńNominuję cię do libster award : ) http://storm-fanfiction.blogspot.com/2013/05/libster-award.html
Supcio... Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń;>
Pozdro Mikusia...